Rośliny inwazyjne – dlaczego są zagrożeniem dla pszczół?
Nawłoć
W sprzedaży możemy spotkać miód nawłociowy, produkowany z nektaru nawłoci kanadyjskiej. Wydawałoby się zatem, że to lubiana przez pszczoły i dobra dla nich roślina, skoro produkują z niej miód. To prawda, nawłoć daje dużo nektaru, ale jest jednocześnie rośliną obcą i inwazyjną. Obcość gatunku oznacza, że został sztucznie, czyli przy udziale człowieka, zawleczony na dany teren poza swój naturalny zasięg występowania. Dotyczy to i roślin takich jak na przykład niecierpek gruczołowaty, dąb czerwony, czeremcha amerykańska czy barszcz Sosnowskiego i zwierząt – np. norki amerykańskiej, ćmy bukszpanowej, szopa pracza.
Nie wszystkie obce gatunki są groźne – niektóre z nich zadomowiły się w naszym kraju i nie przynoszą dużych szkód, tak jak chaber bławatek, który występuje w Polsce od ponad 500 lat czy bażant sprowadzony do Polski kilkaset lat temu przez myśliwych. Ale są również gatunki obce inwazyjne i ten charakter wykazuje niestety duża część sprowadzonych przez człowieka gatunków. Te rośliny i zwierzęta trafiając do innego środowiska niż to, w którym ewoluowały dokonują gwałtownej ekspansji, wypierając nasze rodzime gatunki. Prowadzi to do szkód w ekosystemach, a nawet do wyginięcia ich rodzimych odpowiedników – stało się tak w przypadku norki amerykańskiej która doprowadziła do wyginięcia na terenie kraju norki europejskiej, jednocześnie stanowiąc ogromne zagrożenie dla miejscowych ptaków, ponieważ żywi się m.in. ptasimi jajami.
W przypadku roślin wynikiem ekspansji jest zajęcie ogromnych połaci terenu przez jeden gatunek, czego przykładem mogą być „morza” żółto kwitnącej późnym latem nawłoci na terenach ruderalnych, przykolejowych i nieużytkach. Może się wydawać, że taka ilość nektarodajnych roślin to raj dla pszczół. I przez chwilę nawet może tak być. Ale pomyślmy co się dzieje, gdy wszystkie te kwiaty przekwitną. Ponieważ nawłoć wyparła wszystkie inne rodzime kwitnące gatunki, po jej przekwitnięciu ta ogromna przestrzeń staje się pustynią pokarmową. Dla pszczół miodnych może to nie stanowić dużego problemu – mogą bez jedzenia latać na odległość nawet 1,5 km, mają również pszczelarzy którzy się nimi opiekują i w razie potrzeby dokarmią syropem bądź przeniosą ule w bardziej zasobne w pokarm miejsce. Ale większość pszczół dzikich bez pożywienia może latać na ok. 200-300 metrów. To znaczy, że jeśli będą miały nieszczęście wykluć się z gniazda w pobliżu terenu zajętego przez roślinę inwazyjną, czeka je głód. Na szczęście intencjonalne sadzenie roślin inwazyjnych jest niezgodne z prawem. Dobrze jest jednak monitorować okolice swojej działki i ogrodu i likwidować w zarodku rośliny, które mogą stanowić zagrożenie inwazją.
W przypadku roślin wynikiem ekspansji jest zajęcie ogromnych połaci terenu przez jeden gatunek, czego przykładem mogą być „morza” żółto kwitnącej późnym latem nawłoci na terenach ruderalnych, przykolejowych i nieużytkach. Może się wydawać, że taka ilość nektarodajnych roślin to raj dla pszczół. I przez chwilę nawet może tak być. Ale pomyślmy co się dzieje, gdy wszystkie te kwiaty przekwitną. Ponieważ nawłoć wyparła wszystkie inne rodzime kwitnące gatunki, po jej przekwitnięciu ta ogromna przestrzeń staje się pustynią pokarmową. Dla pszczół miodnych może to nie stanowić dużego problemu – mogą bez jedzenia latać na odległość nawet 1,5 km, mają również pszczelarzy którzy się nimi opiekują i w razie potrzeby dokarmią syropem bądź przeniosą ule w bardziej zasobne w pokarm miejsce. Ale większość pszczół dzikich bez pożywienia może latać na ok. 200-300 metrów. To znaczy, że jeśli będą miały nieszczęście wykluć się z gniazda w pobliżu terenu zajętego przez roślinę inwazyjną, czeka je głód. Na szczęście intencjonalne sadzenie roślin inwazyjnych jest niezgodne z prawem. Dobrze jest jednak monitorować okolice swojej działki i ogrodu i likwidować w zarodku rośliny, które mogą stanowić zagrożenie inwazją.